Napisane:  niedziela, 15 września 2024, 18:16 przez: Redakcja

Marmoush zdobywa serca kibiców, ale drużyna przeżywa frustrację w meczu

VfL przegrywa w trzeciej kolejce z Eintrachtem Frankfurt 1:2 (0:1).

Wilki również przegrały swoje drugie domowe spotkanie w sezonie. Dwa gole byłego zawodnika Wolfsburga Omara Marmousha (30. i 82. z rzutu karnego) przesądziły o porażce 1:2 (0:1). Ridle Baku wyrównał stan meczu na 1:1 (76.). W najbliższą niedzielę, 22 września, drużyna Ralpha Hasenhüttla zagra z aktualnym mistrzem Niemiec Bayerem 04 Leverkusen (początek o 15:30).

W porównaniu do wyjazdowego zwycięstwa 2:0 w Kiel przed przerwą na mecze międzypaństwowe, Hasenhüttl musiał dokonać zmian z powodu kontuzji. Zamiast Lovro Majera (kontuzja więzadeł) w pierwszym składzie VfL znalazł się po raz pierwszy nowy nabytek Salih Özcan. Szczególne brawa zebrał na początku meczu jubilat Maximilian Arnold, kapitan VfL, który po raz 350. pojawił się na boisku w barwach Grün-Weiß w najwyższej klasie rozgrywkowej. Natomiast trener SGE, Dino Toppmöller, pozostał przy swoim zwycięskim składzie z meczu 3:1 przeciwko Hoffenheim. W ten sposób zagrał również były zawodnik Wolfsburga, Marmoush, który do ostatniej chwili zmagał się z kontuzją.

Zobacz także  Skuteczne techniki prowadzenia tabel – klucz do sukcesu w organizacji danych

Wilki dobrze rozpoczęły mecz i już po kilku sekundach oddały pierwsze, choć niegroźne, uderzenie za sprawą Baku. W kolejnych minutach zielono-białi nadal dominowali na boisku i stworzyli kolejną okazję dzięki Tiago Tomasowi, jednak ponownie strzał był zbyt centralny – Kevin Trapp w bramce gości nie został poważnie tested (18.). Również główka Mattiasa Svanberga nie miała odpowiedniej precyzji (22.). Do tego momentu defensywnie grająca Eintracht nie stworzyła żadnej sytuacji ofensywnej, ale potem pierwszy poważny kontratak szybko przyniósł im prowadzenie dzięki Marmoushowi (30.). Były zawodnik Wolfsburga, który zagrał bardziej pewnie, miał kolejną szansę na bramkę około dziesięć minut później, tym razem po uderzeniu głową, ale Kamil Grabara zdołał zatrzymać piłkę. Teraz obrona Toppmöllera, która przeszła na formację z czwórką obrońców, miała sytuację pod kontrolą, więc VfL musiał udać się do szatni z minimalnym deficytem.

Zobacz także  Fascynująca nachspielzeit w Frankfurcie: co przyniosło widowisko piłkarskie?

Sprawdź także:

linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram