Między Surakartą w Indonezji a Wolfsburgiem jest 11 000 kilometrów, sześć godzin różnicy czasowej i 30 stopni Celsjusza różnicy temperatury. Nic więc dziwnego, że po swojej wspaniałej podróży na Puchar Świata, która zakończyła się 2 grudnia tytułem dla reprezentacji Niemiec do lat 17, Odogu potrzebował chwili, by ponownie przyzwyczaić się do normalnego, codziennego życia. 17-latek nie miał jednak zbyt wiele czasu, ponieważ zaledwie kilka dni po zwycięstwie w finale musiał wrócić do szkoły o 7:55. „Szczerze mówiąc, wyobrażałem sobie, że adaptacja będzie łatwiejsza. Różnica czasu sprawiła mi wiele kłopotów” – przyznaje Odogu.
W ciągu ostatnich kilku tygodni nowo koronowany mistrz świata do lat 17 spieszył się od spotkania do spotkania między szkołą a treningiem. Tu przyjęcie, tam rozmowa i niezliczona ilość wiadomości. „Gdybym zsumował WhatsAppa i Instagrama, to na pewno byłoby ich ponad 500. Cały ten zamęt wokół mnie jest pewnego rodzaju zmęczeniem, ale naprawdę doceniam zainteresowanie ludzi mną i moją historią. Jestem bardzo wdzięczny za to, jak miasto, klub i kibice przywitali mnie w Wolfsburgu” – powiedział Odogu.
W przerwie całkowicie wyprzedanego meczu u siebie z Bayernem Monachium, wysoki środkowy obrońca został ponownie oficjalnie powitany przez dyrektorów zarządzających VfL, Michaela Meeske, Marcela Schäfera i Dr. Tima Schumachera, uhonorowany – bukietem kwiatów w jaskrawych kolorach, kolażem w ramce i wieloma podnoszącymi na duchu słowami. Na twarzy Odogu pojawił się uśmiech. „To było przytłaczające uczucie. Kiedy w wieku 17 lat staniesz przed 30 000 widzów i zostaniesz uhonorowany za swoje osiągnięcia? To chwile, których nie można kupić za pieniądze” – mówi Odogu.
Szczególnie dzieło sztuki wywarło na nim trwałe wrażenie: „W przyszłości będzie zajmowało honorowe miejsce w każdym moim mieszkaniu. Przypomina mi o niezapomnianych chwilach, które będę opowiadać swoim dzieciom”. Jednak to także postawiło go przed nowym wyzwaniem. Ponieważ wolne miejsce na ścianach jego pokoju w akademii VfL zostało wyczerpane. „Medal i koszulka z finału znalazły już swoje miejsce, ale musiałem coś przesunąć. Prawdopodobnie będę musiał poświęcić coś innego dla tego wizerunku” – żartuje Odogu.
Spoglądając na ścianę z trofeami, widać, że tytuł mistrza świata był „tylko” ukoronowaniem osiągnięć. Niemiec-Nigeryjczyk na początku roku uczestniczył w zgrupowaniu z profesjonalistami VfL, świętował status wicemistrza drużyny U17 Young Wolves, po raz pierwszy został powołany do składu przez trenera Niko Kovaca na domowy mecz z Mainz 30 kwietnia, a następnie zdobył złoty medal Mistrzostw Europy i Pucharu Świata. „Gdyby ktoś mi to powiedział rok temu, nie uwierzyłbym. Nie potrafię opisać słowami minionych dwunastu miesięcy. To był najlepszy rok w moim życiu” – mówi Odogu, jednocześnie podkreślając, że nie przeżył 365 idealnych dni: „Tam, gdzie są sukcesy, są i porażki. Oczywiście były momenty, gdy nie byłem z siebie zadowolony. Na przykład podczas Mistrzostw Europy, które spędziłem głównie na ławce. Ostatecznie liczy się to, jak sobie z tym poradzisz.”
WRESZCIE SPOKÓJ Pomimo pozornie niekończącej się listy sukcesów, jego ambicje nie zostały zaspokojone: „Chcę przenieść dynamikę z 2023 roku na przyszły rok. Jako zespół postawiliśmy sobie za cel zdobycie mistrzostwa do lat 19. Osobiście pracuję nad tym, aby zadebiutować w Bundeslidze i w dłuższej perspektywie utrwalić swoją pozycję na rynku zawodowym” – powiedział Odogu. Zanim rozpoczną się te misje, musi najpierw w pełni stanąć na nogi. Berlińczyk spędził okres Bożego Narodzenia z rodziną w stolicy. „Po burzliwych tygodniach z niecierpliwością czekaliśmy na wakacje. Zwłaszcza na kaczkę z knedlami i czerwoną kapustą. Na to zasłużyłem w nadmiarze.”
fot. Vfl Wolfsburg